
Jak sama nazwa wskazuje, Evernote został zaprojektowany do robienia notatek — bezpiecznego miejsca na opróżnienie mózgu. Cokolwiek przyjdzie ci do głowy, czy to myśli, pomysły, czy właśnie odkryta strona internetowa, odłóż to i znajdź ponownie później. Najpierw tworzysz nową notatkę, którą możesz następnie zapisać w Notatnikach. Możesz także dodawać tagi do każdej notatki i dalej je kategoryzować.
Z papierem możesz robić różne rzeczy. Tworzysz dokument (notatkę) i umieszczasz go w folderach. Działa bardzo podobnie do Dokumentów Google lub systemu folderów Windows. Nie daje widoku z lotu ptaka na wszystkie dokumenty, które masz w różnych folderach, takich jak Evernote. Plusem jest to, że możesz utworzyć dowolną liczbę folderów w folderach, w przeciwieństwie do Evernote, który pozwala przełączać się tylko przez dwa poziomy.
Ekspres polarny, reż. Robert Zemeckis, 2004
Ekspres polarny Roberta Zemeckisa również miał być technologicznym przełomem. Reżyser, który od początku swojej kariery lubił efekty specjalne, efekty wizualne i nowe możliwości technologiczne kinematografii, na początku XXI wieku zakochał się w tzw. performance capture. Do tego stopnia, że zasugerował nawet trwałe odejście od kręcenia „tradycyjnej kinematografii”. Problem w tym, że „Ekspres polarny”, a później „Beowulf” i „Opowieść wigilijna” uderzyły sztucznością komputerową i nikogo nie przekonały, że za komputerowymi maskami kryją się prawdziwi aktorzy. Efekt, o którym marzył Zemeckis, w pewnym stopniu osiągnął już Cameron w Avatarze, ale dopiero Cezar z Ewolucji planety małp i kilka podążających za nim postaci uwolniło się od komputerowej sztuczności. Zemeckis powrócił do „tradycyjnej kinematografii”, ale nie doszedł jeszcze do poziomu swoich dawnych przebojów.
Kolejnym filmem, który otworzył nowe możliwości dla kinowych wrażeń, był Najdłuższy spacer Billy’ego Lynna. Lee, reżyser, który zaczął eksperymentować z nowymi technologiami po nakręconym pełnym efektów komputerowych filmie Życie Pi, postanowił zwiększyć liczbę klatek na sekundę z 24 klatek na sekundę w The Longest Walk…, dramacie opowiadającym o rzuceniu amerykańskiego żołnierza w środku widowiska medialnego z szybkością 120 klatek na sekundę, co jest typowe dla kin.
Rezultatem jest, mówiąc najprościej, hiperrealizm odpowiedni dla gier wideo, ale zaburzający poczucie zanurzenia się w wykreowanej rzeczywistości w kinie. Tak został przyjęty film Lee, który zaginął w kinach. Reżysera wciąż ekscytuje 120 klatek na sekundę (twin) i już wkrótce zobaczymy, jak Cameron wykorzysta tę technologię w kolejnych awatarach. Jednak z punktu widzenia kinowego doświadczenia 120 kl./s wydaje się dzielić los 3D i być dodatkiem do największych hitów kinowych.
Pink Floyd – Shine on You Crazy Diamond
Zespół Pink Floyd może poszczycić się jednym z najdłuższych utworów w historii. Jej piosenka Shine on You Crazy Diamond trwa dokładnie 26 minut i jedną sekundę. Składa się z dziewięciu części i jest poświęcony Sydowi Barrettowi, z tekstami Rogera Watersa i muzyką Richarda Wrighta i Davida Gulmoura.
Co ciekawe, piosenka została po raz pierwszy wykonana w 1974 roku i rok później znalazła się na albumie koncepcyjnym Wish You Were Here. Utwór miał się znaleźć na płycie w całości, zapełniając jedną stronę, ale ostatecznie okazało się, że się nie zmieści. Dlatego został podzielony na dwie części.
Janusz Gniatkowski – Winter Song
Lata 60. i 70. za nami, więc powrót do lat 50. Dokładniej, do 1957 roku, kiedy to po raz pierwszy można było usłyszeć piękne „Zimowe pieśni” Janusza Gniatkowskiego. Tekst napisał Władysław Jeżewski, a muzykę legendarny Waldemar Kazanecki.
Mała śnieżna gwiazda przeleciała cicho i usiadła figlarnie na twoich rzęsach. Czy zdejmuję go delikatnie ustami czy jest ok? Mówisz: „Tak”, mówisz: „Drugi znowu upadł”.