
Chociaż polityka Stanów Zjednoczonych końca lat 30. i początku lat 40. omawiana jest przede wszystkim w kontekście izolacjonizmu, jest to tylko powierzchowna ocena złożonego problemu. Izolacjonizm, który położył podwaliny pod globalne supermocarstwo? Na pierwszy rzut oka coś jest nie tak z tym połączeniem. Prezydent Franklin Delano Roosevelt odegrał kluczową rolę w kształtowaniu ówczesnej polityki USA. Etykieta „izolacjonista” wynika z dość stereotypowych ocen, często bez uwzględnienia szerszej perspektywy. Chociaż jego słabość polityczna w kraju przez jakiś czas uniemożliwiała mu przezwyciężenie sprzeciwu członków Kongresu i Partii Demokratycznej, ostatecznie zwyciężył, okazując się jedynie łagodnym izolacjonistą dojrzałym do interwencjonizmu. Jak to jest możliwe? Dlaczego amerykański prezydent zmienił zdanie i stopniowo przeciągał swój kraj na stronę aliantów w II wojnie światowej? Może po prostu nigdy nie był „prawdziwym” izolacjonistą w klasycznym tego słowa znaczeniu.
Izolacjonizm wciąż żyje
Nigdy się nie poddamy!
Chociaż słynne słowa Winstona Churchilla o bitwie zostały wypowiedziane do końca ponad 20 lat później, doskonale odzwierciedlały nastroje Brytyjczyków w 1916 roku. Planiści wojenni zaczęli organizować środki zaradcze, aby przeciwdziałać zagrożeniu ze strony sterowców.
W południowej Anglii pojawiły się nieznane wcześniej baterie przeciwlotnicze, a do obrony regionu wysłano do 12 eskadr myśliwców. Jak zauważył badacz pierwszych nalotów na Anglię, porucznik Raymond H. Fredette:
„Co to znaczy, że spodziewamy się katastrofy? Oczekujemy, że ta katastrofa uderzy w nas bezpośrednio, że wydarzy się coś, co dotknie nas tu i teraz. Moim zdaniem ten sposób myślenia powinien zostać skrytykowany, bo gdzieś na świecie nieustannie toczą się wojny – mówi reporter Marcin Wilk w rozmowie z Holistic.News
Marcin był kolejnym gościem Dominiki Kardaś i Łukasza Grzesiczak w podcaście Audioplastikon Wilk, autor książki Pokój z widokiem. Lato 1939. Jego reportaż historyczny przedstawia panoramę kraju, którego już nie ma – zróżnicowanego, podzielonego etnicznie i klasowo, borykającego się z problemami młodego państwa, a jednocześnie dynamicznie rozwijającego się.
„Chodziło o to, żeby spojrzeć na rzeczywistość w ostatniej chwili, w ostatniej polskiej drużynie, która miała bardzo dramatycznie zniknąć. II Rzeczpospolita była bardzo świeżą koncepcją, bardzo młodym krajem, bardzo świeżą, młodą rzeczywistością. Szybko okazało się, że praca, która mnie czeka, to nie tylko fotografowanie kurortów, czyli rekreacji klasy średniej i wyższej, ale patrzenie na rzeczywistość z wielu różnych perspektyw – geograficznie, ale i klasowo – mówi autor.